czwartek, 8 stycznia 2015

Wypad na Mont Blanc za 600zł

          Czy to możliwe, by pojechać do Chamonix i zdobyć najwyższy szczyt Europy za około 600 zł? I tak, i nie. Nie, jeśli doliczymy do wyjazdu kupno butów, śpiwora, namiotu i wszystkiego co potrzebne. Kompletowanie sprzętu jest drogie i zazwyczaj długotrwałe, ale w końcu nie jest on jednorazowy i jeśli góry to Wasza pasja, z pewnością się opłaca go zakupić. Ale załóżmy, że ktoś kto chce się tam wybrać, powinien mieć minimum doświadczenia wysokogórskiego, w związku z czym posiada potrzebny sprzęt. Ale nie o tym tu. Więc do sedna, jak za taką stosunkowo niewielką kwotę dostać się do Francji i z powrotem, a dodatkowo jeszcze wyżyć przez tydzień?



Transport:
Nasza przygoda zaczęła się w Krakowie, więc w obie strony mieliśmy do przejechania 3000 km. Dodam jeszcze 300 km na ewentualne zgubienie się czy szukanie po całym mieście uszczelki do przełączki od gazu, jak to miało miejsce w naszym przypadku. ;) Do tego opłaty autostradowe i w zależności od tego co, i jak dużo nasz samochód spala, koszt oscyluje miedzy 1400-1800 zł. Dużo, ale dzięki popularnemu serwisowi mieliśmy komplet pasażerów i wyszło 280-360 zł od osoby.

Koszta na miejscu:
Wnętrze starej stacji kolejki
  • Spanie w Chamonix: w aucie, na dziko w ustronnym, nikomu nie przeszkadzającym miejscu.
  • Noclegi po drodze na szczyt:
 -na około 2000 m jest opuszczona stacja kolejki, gdzie można się bezpiecznie schronić,


 -następnie po minięciu górnej stacji kolejki szynowej nocleg w obozie na 3300 m przy "Tête Rousse".

 -I co zrobić przy Gouterze? 70 euro za noc to dość sporo. Można rozbić namiot i zwinąć zanim ktoś zauważy(obowiązuje zakaz biwakowania) lub znaleźć, jak my, osłonięte miejsce od wiatru koło starego schroniska i przespać się w płachcie biwakowej(było całkiem okej). Jest jeszcze opcja atakowania szczytu z Tete, ale oczywiście po wcześniejszej aklimatyzacji za 3800 m jak zrobili nasi koledzy.


Stary Gouter
  • Prysznic po zejściu zastąpiliśmy wymoczeniem się w górskim strumieniu (pierońsko lodowaty, ale parę euro zostało w kieszeni :)).
I oczywiście jak zdobywać szczyt to od podnóża! W końcu nie po to było przygotowanie fizyczne, by zamiast chodzić, jeździć kolejką. ;-)  I znów sporo zaoszczędzonych pieniędzy.

Czyli razem okrągłe 0 zł.




Jedzenie:
Czyli wszystko co potrzeba na tydzień, by przeżyć + butla z gazem(przywieźliśmy z Polski), oczywiście drobne wydatki na miejscu i po drodze.
Z odżywkami na stawy, mięśnie i ogólne zmęczenie razem wynosiło nas to 300 zł na osobę.

          Podsumowując, wychodzi około 600 zł, więc zakładając, że sprzęt nie kupuje się tylko na ten wyjazd, to jest możliwe, aby zmieścić się w tej kwocie na całą wyprawę.

          A tak ode mnie. Jeśli ktoś zapyta, czy warto się tam wybrać, to odpowiem z całym przekonaniem, że tak! Może nie koniecznie akurat na Mont Blanc, ale na jakikolwiek 4-5 tysięcznik, który będzie od nas sporo wymagał. Jest to niesamowite przeżycie. Człowiek naprawdę wtedy przekonuje się ile może i jak daleko lub blisko jest swoich granic możliwości, a także jak pierońsko mogą boleć mięśnie ud i łydek po schodzeniu. :) Jeżeli macie jakieś wątpliwości, czy chcielibyście coś wiedzieć, to czekam na pytania w komentarzach. Jeśli tylko będę potrafił odpowiem ;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz