niedziela, 17 maja 2015

Barkas - reaktywacja :D

          Po miesiącach poszukiwań na wszelkich możliwych portalach w Polsce jak i za granicą, zgłębiania tajemnej wiedzy na temat NRD-owskiego pojazdu, kilku przejściach i zawiłościach, w końcu znaleźliśmy upragniony wehikuł w Poznaniu. Wybraliśmy go ze względu na całkiem bliską lokalizację oraz na to, że był zarejestrowany w Polsce(czyli mniej formalności) no i w żadnym miejscu ręka nie przechodziła na wylot przez blachę.;) Ze względu na to, że hamulce były niesprawne wynajęliśmy lawetę. Udało nam się wyszukać sześcioosobową wersję dzięki czemu znaleźliśmy dodatkowych pasażerów. Razem z nimi wieźliśmy między innymi ramę do obrazu, której dowiezienie było ponoć sprawą życia i śmierci. Była też aktorka z Poznania, która jechała na spektakl w Katowicach(nie zdążyła ;)) i kilku innych ciekawych ludzi. Po niemal 1000 kilometrów i 20 godzinach na nogach, Barkas dotarł do mechanika w podkrakowskiej wsi.
Wreszcie na lawecie po półtorej godziny zmagań :D
           Jak się okazało poprzednim właścicielom przyświecał bardzo podobny cel jego eksploatacji, czyli tripy z przyjaciółmi. Autko było nawet na Woodstocku. Poniżej zamieszczam opis ich przygody nabycia Barkasa B1000.

 "Wraz z kolegami postanowiłem, że zrzucimy się na fajnego busa, którego ładnie odnowimy i przemierzymy trochę świata. Dlaczego Barkas? Idąc na uczelnie zobaczyłem fajny furgon, pomyślałem, że to jest to! Oryginalny wygląd, bije na głowę wszystkie ogórki VW! Kilka godzin poszukiwań w internecie i udało się zidentyfikować model i markę! Otomoto i allegro nie rozpieszczały w ofertach sprzedaży więc trzeba było rozszerzyć horyzonty poszukiwań. Udało się nam znaleźć Barkasa w Poznaniu jednak właściciel nie był zainteresowany sprzedażą. Po kilku tygodniach na węgierskim odpowiedniku portalu tablica.pl pojawiła się fajna oferta! Auto na zdjęciach wyglądało solidnie - szybka decyzja i planowanie podróży. Dość ciężko było się porozumieć z właścicielami auta, użyliśmy trochę angielskiego i trochę pomocy Węgra dukającego po polsku. Aby zminimalizować koszty dojazdu do oddalonej o ponad 1000 km od Poznania miejscowości, skorzystaliśmy z pomocy fanatyka lotnictwa i udało nam się za małe pieniądze polecieć do Budapesztu gdzie przesiadaliśmy się w pociąg i pognaliśmy 300 km do miasta Bekescaba. Trochę obawialiśmy się czy poradzimy sobie z wszystkimi formalnościami, czy właściciel nie będzie miał nic przeciwko, żebyśmy wracali na jego tablicach do Polski. Na szczęście przyjaźń polsko-węgierska trwa w najlepsze, nie dość, że właściciel od razu nam zaproponował powrót na madziarskich tablicach to jeszcze zorganizował tłumacza, Polkę która była Prezesem samorządu narodowości polskiej w tymże mieście. Po godzinie siedzieliśmy już w aucie i wracaliśmy do Polski. 25 godzinna podróż zabójczą prędkością 70-80 km/h w niesamowitym hałasie, wśród trąbiących tirów była bardzo ciekawym przeżyciem, najważniejsze jednak, że dojechaliśmy cali, a auto spisywało się znakomicie"~Krzysiek



          W tej chwili Barkas wymaga naprawy hamulców i opieki dobrego blacharza, nie mówiąc o wielu szczegółach, ale już przystępujemy do zabiegów mających na celu przywrócenie mu dawnej świetności. :D I na bieżąco będziemy Wam relacjonować postępy w renowacji. :)